Opublikowano:

MINISE i mhl dla HLTV.org: Chcemy być w czołowej trzydziestce świata

Przygoda PRIDE z europejskim Minorem zakończyła się na fazie grupowej. Choć nie udało się nam wywalczyć awansu do kolejnego etapu kwalifikacji na Majora, przed wylotem z Bukaresztu redakcja HLTV.org przeprowadziła wywiad z Jackiem ‘MINISEm’ Jeziakiem i Michałem ‘mhlem’ Engelem. Poniżej znajdziecie polski przekład rozmowy Zvonimira Burazina z dwoma „Orzełkami”.

HLTV.org: Po krótkiej przerwie w karierze z końca 2016 roku dołączyłeś do PRIDE. Opowiedz o tym, jak do tego doszło?

Jacek ‘MINISE’ Jeziak: Brakowało mi udziału w oficjalnych spotkaniach, więc po tym, jak wykopali mnie z Teamu Kinguin, zdecydowałem się dołączyć do polskiej formacji, stworzyć nowy skład i utrzymać tempo gry, by nie wypaść ostatecznie z rytmu.

Jak więc minęło wam pierwsze pół roku wspólnej pracy? Co według ciebie osiągnęliście i na jakie problemy natknęliście się w tym czasie?

MINISE: Na początku roku, kiedy nowa kadra została powołana, drużyna radziła sobie dobrze tylko okazjonalnie, a nasza forma nie była stabilna. Notowaliśmy dobre występy, ale oprócz wzlotów zaliczaliśmy też upadki. Teraz – po zmianie gracza – pracujemy głównie nad poprawą i ustabilizowaniem esportowej kondycji.

Możesz przedstawić swoich kompanów i listę zadań, które spełniają w zespole?

MINISE: Zasadniczo podział ról nie jest sztywny i od czasu do czasu się zmienia. Luz jest aktualnie kimś w rodzaju supporta, ale przykładowo – kiedy gramy po stronie terrorystów – często pierwszy wchodzi na bombsite, zostając  niejako entry fraggerem. Ja jestem snajperem i prowadzącym. Morelz pełni rolę głównego entry fraggera i często dajemy mu na mapie wolność. Jeśli czuje że jest w formie, może po prostu robić, co chce. Pozostałą dwójkę charakteryzuje dość defensywny styl. Duet ten najzwyczajniej w świecie dostosowuje się do panującej aktualnie sytuacji.

Uważasz, że trudno jest łączyć obowiązki snajpera i prowadzącego? Kwestię balansu tych dwóch zadań wielu ludzi poruszało już w przeszłości. To dla Ciebie problem?

MINISE: W poprzednich zespołach nigdy nie miałem dużej swobody w tym, co chciałem robić z AWP. W PRIDE jestem w stanie kierować grą tak, by zdobywać ważne fragi ze snajperki. Dla mnie to pewnego rodzaju zwiększenie komfortu i ułatwienie łączenia dwóch czynności w tym samym czasie. Niemniej, w tym aspekcie jest jeszcze wiele rzeczy do poprawy.

Mhl, dołączyłeś do zespołu kilka miesięcy temu. Opowiedz, nad czym z chłopakami pracowałeś najbardziej?

Michał ‘mhl’ Engel: Na początku powiedziano mi, że  do moich obowiązków należeć ma przeprowadzanie analizy gry przeciwników, ale nagle zdałem sobie sprawę, że możemy zyskać więcej, jeśli zaczniemy badać i naprawiać własne błędy. Odpowiadam też za atmosferę w zespole, przez co unikamy niepotrzebnych spięć, zachowujemy spokój i skupiamy się wyłącznie na grze.

Porozmawiajmy o kwalifikacjach na Minora, przez które przeszliście. Jak z twojej perspektywy wyglądało dostanie się na turniej w Bukareszcie?

Mhl: Po awansie z otwartych do zamkniętych kwalifikacji trafiliśmy na przeciwników, którzy zdecydowanie byli w naszym zasięgu. Wiedzieliśmy więc, że możemy ich pokonać. Źle jednak rozpoczęliśmy, przegrywając dwa pierwsze mecze. W tej chwili poczuliśmy, że nie mamy już nic do stracenia i zaczęliśmy grać naprawdę dobrze. Na ostatnich trzech mapach przekazaliśmy również obowiązki lidera Luzowi. Wtedy poczuliśmy się naprawdę silni, szczególnie po pokonaniu Teamu LDLC 16:5. Aż trzy razy z rzędu zagraliśmy też Cache, nad którym bardzo aktywnie pracowaliśmy.

Przed pojedynkiem z Ninjas in Pyjamas rozmawialiśmy natomiast o tym, że dotychczas trafialiśmy na rywali w naszym zasięgu, a tym razem przyjdzie nam zmierzyć się z legendami. Teraz albo nigdy – stwierdziliśmy. Po wygranej pistoletówce – i z każdym kolejnym zdobytym punktem – zdobywaliśmy coraz więcej pewności siebie i to doprowadziło do ostatecznego sukcesu. Podczas drugiej połowy był moment, w którym NiP powracał. Dzięki wywołaniu pauzy i uspokojeniu wszystkich udało nam się to zatrzymać i jakoś to poszło.

MINISE, jeśli dobrze pamiętam, grałeś na NiP podczas Majora – DreamHacka Winter 2014. I to na Cache. Wówczas Szwedom finalnie udało się powrócić do spotkania i ostatecznie cię pokonali. Byłeś bardziej usatysfakcjonowany tym, że to właśnie NiP-u nie dopuściliście do Minora?

MINISE: Kiedy teraz NiP zaczął powracać, poczułem, że ta sama historia może się powtórzyć. Z PRIDE czuje się jednak pewnie i naprawdę chciałem się zemścić za potyczkę z 2014 roku. Udało się.

Porozmawiajmy trochę o turnieju, w którym wzięliście udział. Pierwszy mecz zagraliście przeciwko OpTic Gaming. Starcie na Nuke nie skończyło się dla was najlepiej. Zostaliście zaskoczeni już podczas wyboru map?

MINISE: Podczas wyboru map podjęliśmy pewne ryzyko. Spodziewaliśmy się, że OpTic wyrzuci Nuke i mecz zagramy na Train – szczególnie po tym, jak sprawdziliśmy ich statystyki na HLTV.org. To był rodzaj esportowego hazardu z naszej strony. Ten nieszczęśliwie obrócił się przeciwko nam. Nie ćwiczyliśmy dużo na Nuke, bo rywale w meczach z nami zawsze tę mapę banowali.

Przeciwko Space Soldiers wygraliście Mirage, a następnie straciliście Cobblestone i Train. Czy waszym problemem nie jest zbyt mały map pool?

MINISE: Teoretycznie faza banowania map ułożyła się dla nas niesamowicie, ponieważ regularnie gramy zarówno na Mirage, Train, jak i Cobblestone. Przy czym gra na tej ostatniej układa nam się najgorzej ze wszystkich trzech. Wiedzieliśmy więc, że musimy wygrać Mirage, aby następnie zdobyć Train i mieć szansę na triumf 2:1. Na Cobble miewamy problemy z komunikacją i rotacjami. To głównie dlatego go przegraliśmy.

Wszyscy byliśmy bardzo rozczarowani po tym, jak straciliśmy też Train. Zabolała nas zwłaszcza pierwsza pistoletówka, w której Paz one tapami z USP strzelił kilka szalonych hedów przez połowę mapy. Wiedzieliśmy, że jeśli dobrze wejdziemy w mecz i odpowiednio zbudujemy ekonomię, Turcy zaczną się pocić i stracą pewność siebie. To w tym upatrywaliśmy dla nas szansy. Nie wyszło.

O czym rozmawialiście po turnieju? Co w ogóle sądzisz o zawodach i jakie są twoje przemyślenia na temat tego, co wraz z PRIDE musicie poprawić?

MINISE: Zdecydowanie musimy zwiększyć naszą pulę map i udoskonalić te lokacje, które już gramy – głównie Cobblestone i Nuke. Trzeba też naprawić drobne błędy – niekoniecznie komunikacyjne. Bardziej chodzi o to, by pobawić się rolami, sprawiając, że ToM223 i reatz zaczną być bardziej agresywni. Tak, żeby przeciwnik był całkowicie zaskoczony, gdy właśnie ta dwójka zdobędzie bombsite.

Co do samych rozgrywek organizowanych przez PGL – wszystko jest tutaj dobrze przygotowane: transport, hotel, jedzenie, wszystko. Być na takim turnieju po raz pierwszy jest spełnieniem marzenia.

Jakie są plany PRIDE na najbliższe kilka miesięcy?

MINISE: Naszym głównym celem jest dotarcie do najlepszej trzydziestki światowego rankingu HLTV.org i długie utrzymanie się w tym gronie. Chcemy to osiągnąć najpóźniej na początku przyszłego roku. W zasadzie to wszystko.

Oryginalny zapis rozmowy w języku angielskim znajdziecie na stronie HLTV.org pod TYM LINKIEM.
Zdjęcie: HLTV.org

Opublikowano:

Europejski Minor za nami… ale wstydu nie ma!

Odpadamy z Minora, mimo to wstydu nie ma – w krótkim, ale dosadnym stylu zakomunikował po meczu ze Space Soldiers Jacek ‘MINISE’ Jeziak.  I faktycznie trudno o lepsze podsumowanie występu „Orzełków” w Bukareszcie.

Internetowa droga na europejskiego Minora nie była łatwa, o czym napisaliśmy zresztą osobny TEKST, jednak prawdziwa walka zacząć miała się właśnie w Rumunii. Tuż po losowaniu grup wielu ekspertów bez zawahania stwierdziło, że „Orzełki” nieszczęśliwie trafiły do grupy śmierci. O awans do play offów przyszło nam zmierzyć się bowiem z gwiazdorsko obsadzonym OpTic Gaming, niezwykle utalentowanymi Turkami spod szyldu Space Soldiers, a także nieprzewidywalnym eXtatus z Davidem ‘frozen’em’ Čerňanským na czele.

Już na samym starcie przyszło nam stanąć w szranki z głównymi faworytami do zgarnięcia miejsca w zamkniętych kwalifikacjach na Majora – OpTic Gaming. Jak się później okazało, spotkanie to przegraliśmy niejako już na etapie wyboru map. Nuke ewidentnie nie był po naszej stronie. – Niestety, takiego zakończenia veto się nie spodziewaliśmy. Podjęliśmy ryzyko, które tym razem się nie opłaciło – wspominał tuż po pojedynku snajper naszej ekipy. Trzeba zawodnikom OpTic oddać jednak to, że pokazali klasę i najzwyczajniej w świecie dali podopiecznym Michała ‘mhla’ Engela nieprzyjemną lekcję. Powiedzieć o tym, że wynik 3:16 nas zabolał, to nie powiedzieć nic.

„Orłom” nie da się jednak podciąć skrzydeł jednym przegranym spotkaniem. Zupełnie inną jakość gry zaprezentowało bowiem PRIDE już chwilę później – w potyczce eliminacyjnej z czesko-słowackim eXtatus. Zarówno na Cache, jak i na Mirage nasza reprezentacja może nie była bezbłędna, ale pewnością siebie i wieloma znakomitymi zagraniami wypracowała zasłużony triumf. I dostała jeszcze jedną szansę na otrzymanie promocji do kolejnego etapu. Pojedynek ze Space Soldiers miał zadecydować o tym, czy z Bukaresztem pożegnały się już w fazie grupowej czy awansujemy dalej.

Zespół z Turcji od początku był stawiany ponad nami. Spółka Ismailcana ‘XANTARES’a’ Dörtkardeşa od bardzo dawna trzyma się przecież bardzo blisko ścisłej czołówki globu. To jednak Maciej ‘Luz’ Bugaj wraz z kolegami zbudowali wygraną na pierwszej mapie. I to w jakim stylu! Średnio rozegrana ofensywa zmusiła nas do zakasania rękawów po stronie antyterrorystów. Zaczęła się gonitwa najpierw po wyrównanie, a następnie po zdobycie szesnastego oczka. Udało się… Niemniej, Cobblestone – nawet jeśli zaznaczyliśmy swoją obecność kilkoma widowiskowymi zagraniami, a MINISE był wychwalany pod niebiosa przez Piotra ‘izaka’ Skowyrskiego – należał już do rywali. Rywali, którzy przejęli również Train i awansowali ostatecznie do półfinału.

PRIDE 3:16 OpTic Gaming – Nuke
PRIDE 2:0 eXtatus – Cache 16:10, Mirage 16:12
PRIDE 1:2 Space Soldiers – Mirage 16:11; Cobblestone 7:16; Train 6:17

I choć nasza walka o wyjazd do Bostonu już się zakończyła, plan minimum na rok 2017 został spełniony. Pojawiliśmy się przecież na Minorze, pokazując światu, że PRIDE pnie się po szczeblach europejskich rankingów. Tak, jak wspomniał wcześniej nasz reprezentant: „wstydu nie ma”. Nie spuszczamy więc głowy, oznajmiając, że apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Autor: Szymon Groenke
Zdjęcie: HLTV.org